W dniach 03-04 września 2022 roku w Malborku odbyła się XXI edycja Castle Triathlon Malbork, najlepszych zawodów triathlonowych w Polsce. Dlaczego o tym piszemy na stronie naszej eparchii? Otóż w tym roku po raz pierwszy w historii Kościoła Greckokatolickiego w Polsce w zawodach wziął udział ksiądz naszego Kościoła. W związku z udziałem w zawodach, poprosiliśmy ks. Pawła Potocznego – proboszcza parafii greckokatolickiej w Żelichowie o kilka słów na temat zawodów.
- Red:. Księże Pawle, na początku gratuluję udziału w zawodach. W sobotę 03 września 2022 r. brał ksiądz udział w zawodach 1/8 Ironman Castle Triathlon Malbork im. Bartosza Kubackiego (pływanie 475 m, jazda rowerem 22 km, bieg 5 km.) Skąd pomysł na triathlon?
- ks. Paweł – wszystko zaczęło się w momencie, gdy dotarło do mnie, że styl życia, który prowadzę, nie jest właściwy. Po 10 latach kapłaństwa przytyłem 15 kg, paliłem papierosy, odżywiałem się nie najlepiej. Po wielu latach borykania się z różnymi niegroźnymi schorzeniami miałem świadomość, że w dalszej perspektywie mogłyby one przerodzić się w poważne choroby. W 2015 roku rzuciłem palenie. W 2018 roku schudłem -15 kg. W między czasie pojawiły się problemy z kręgosłupem, z jego przeciążeniami, które również były spowodowane siedzącym trybem życia. Pewnego dnia podjąłem decyzję, że pójdę pobiegać.
- Red.: Od razu był cel startu w zawodach?
- Ks. P.: Nie myślałem o żadnych zawodach, chciałem wygrać zdrowie. Mam żonę i trójkę dzieci. Żonie obiecałem, że dożyję do 95 lat i będziemy jako staruszkowie spacerować za rękę. Chcę dotrzymać słowa. Zacząłem biegać. Najpierw powoli, dla siebie, aby zacząć żyć zdrowiej.
- Red:. To jak to się stało, że pojawił się triathlon?
- Ks. P.: Mój znajomy Szymon startował w triathlonie w Malborku w 2021 roku. Stojąc na moście i przyglądając się, jak zawodnicy płyną w Nogacie, jak rywalizują między sobą. Ile towarzyszy temu wspaniałych emocji. Adrenalina unosiła się wręcz w powietrzu. Postanowiłem, że również wystartuję. Gdy tylko pojawiły się zapisy na zawody od razu się zapisałem, aby nie zrezygnować. We wrześniu 2021 r. kupiłem mój pierwszy w życiu rower do jazdy na szosie. Zacząłem więcej pływać oraz zwracać większą uwagę na tempo biegania.
- Red:. Wiadomo, że triathlon jest dosyć wymagającą dyscypliną sportu, faktycznie są to trzy różne dyscypliny połączone w jedną. Co sprawiło największą trudność w przygotowaniach, a póżniej już w samym starcie?
- Ks. P.: Najbardziej nienaturalnym środowiskiem dla człowieka jest woda :). Dla mnie osobiście najtrudniejsze jest pływanie. To właśnie ono sprawia mi najwięcej trudności. Wejście do wody, pływanie w otwartym akwenie to jedno. Czym innym jest samo pływanie i technika. Nigdy nie nauczyłem się pływać prawidłowo, jestem totalnym samoukiem. Proces nauki pływania wyglądał w taki sposób: unoszenie się na wodzie, aby nie zatonąć do przesuwania się w określonym kierunku. Póżniej doszły do tego ambicje odległości i czasu. W wieku 41 lat po raz pierwszy pokonałem dystans pływacki w otwartym akwenie około 1 km jednorazowo. W międzyczasie wziąłem kilka lekcji pod okiem trenerki pływania, ale raczej było to dla zbudowania pewności, że nie utonę. Dzisiaj widzę, że nad tym elementem trzeba będzie bardziej popracować.
- Red:. Pływanie, rower, bieganie, treningi również rodzina oraz parafia. Jak ksiądz łączy to wszystko? Przecież każda z tych sfer życia potrzebuje księdza zaangażowania?
- Ks. P.: Staram się, aby każda z tych sfer była odpowiednio zadbana. Dlatego treningi robiłem bardzo wcześnie rano, między 5:00, a 7:00 albo późnymi wieczorami. Bieganie i rower to kwestia faktycznie do godziny dziennie. Z pływaniem również nie było większego problemu, gdyż przy parafii płynie rzeka Tuga. Dzięki pływaniu w rzece miałem możliwość aklimatyzacji do pływania w rzece. Łatwiej było mi w samych zawodach w Nogacie. Starałem się maksymalnie wykorzystać okoliczności w jakich mieszkamy.
- Red.: Czy jest Ksiądz zadowolony z osiągniętego wyniku w czasie Castle Triathlon w Malborku?
- Ks. P.: Jak najbardziej. Jestem bardzo usatysfakcjonowany z kilku powodów. Pierwszy jest bardzo osobisty. Podczas przygotowań i samego startu pokonałem w sobie bardzo wiele wewnętrznych barier. Chociażby to, co sobie ludzie pomyślą? Również to, że nie wypadnę zbyt dobrze w samych zawodach. Jednak to co było najtrudniejsze to utrzymanie dyscypliny treningowej. Nie miałem nad sobą trenera, kogoś kto pogania, motywuje czy zachęca do treningów. Wszystko robiłem samodzielnie. Jedyna motywacja pochodziła z wewnątrz. Wierze również w natchnienie Ducha Bożego. To odkryłem w trakcie przygotowań. Kiedy wiele ludzi do mnie pisało, że jestem dla nich inspiracją. Ktoś napisał, że dzięki obserwowaniu moich treningów również zaczął coś robić dla zdrowia. Czas przygotowań dla mnie to był również czas modlitwy. Przebywanie sam na sam z Bogiem w trakcie wysiłku jest zupełnie innym rodzajem relacji niż kontemplacja w kaplicy. Nazywam to aktywną medytacją. Gdy zanurzasz się w wodzie o temperaturze zero stopni to musisz wejść na inną płaszczyznę spokoju.
- Red.: Czy chce ksiądz powiedzieć, że sport również może być modlitwą i kontemplacją, a ta zimna woda dotyczy morsowania?
- Ks. P.: Dokładnie tak. W Piśmie Świętym czytamy, że ciało jest świątynią Ducha Świętego. Wniosek jest taki, że mamy o nie dbać. Znamy wszyscy przysłowie „w zdrowym ciele zdrowy duch”. To wszystko jest po to, abyśmy długo żyli w zdrowiu. Jednak trzeba wzbudzić w sobie chęć zrobić cokolwiek dla zdrowia. Według mojej oceny bardzo wielu wierzących ma z tym kłopot. Nadwaga jest poważną chorobą dzisiejszego społeczeństwa i każda promocja zdrowego stylu życia jest warta wysiłku. Co do modlitwy i kontemplacji w trakcie aktywności fizycznej to jest na to czas. Rozmyślanie nad fragmentem Słowa Bożego, krótkie wezwania tak zwane akty strzeliste, to wszystko można robić w czasie uprawiania sportu. Jest na to czas i przestrzeń. Morsowanie to jedna z moich pasji. Tego również musiałem się nauczyć, opanować technikę oddechową, która jest bardzo prosta. Jednak najważniejszy jest spokój, spokój ducha i opanowanie strachu. Gdy to osiągasz w codzienności to reszta już idzie o wiele łatwiej.
- Red:. Księże Pawle wróćmy do triathlonu w Malborku. Z informacji, które posiadamy niewielu księży zajmuje się tak aktywnie sportem, jak ksiądz. Również nie są mi znane nazwiska duchownych greckokatolickich, którzy w Polsce startowaliby w takich zawodach. Jak ksiądz jest odbierany w środowisku księży?
- Ks. P.: Chyba tak właśnie jest, że jestem pierwszym księdzem greckokatolickim w Polsce, który wystartował w zawodach Ironman. Są księża, którzy wspierali mnie swoim dobrym słowem w przygotowaniach. Kiedy w czasie rekolekcji kapłańskich był czas na odpoczynek, ja szedłem biegać albo na rower to dla niektórych było to zaskoczenie. Żywię nadzieję, że moja aktywność fizyczna jest inspiracją dla innych duchownych. Tym bardziej, że problem nadwagi dotyczy również wielu księży i warto, aby oni również zadbali o siebie. Bo po co komu chory ksiądz? Jak mawiał kiedyś św. Jan Paweł II – po co komu chory Papież.
- Red.: Jakie plany na przyszłość? Są plany na kolejne starty?
- Ks. P.: Kolejny start już za rok, na dłuższym dystansie 1/4 Ironman. Pływanie około 1 km, jazdy rowerem 44 km i biegania ok. 10 km. Celem długoterminowym jest zrobienie pełnego dystansu Ironman do pięćdziesiątego roku życia. (śmiech) Mam jeszcze trochę czasu i kilometrów do przebiegnięcia i przejechania. Bo żeby pływać 4 kilometry, jechać 180 km i przebiec maraton nie wystarczy truchtać przy parafii. Jestem przekonany, że czas, który daje mi Bóg dobrze wykorzystam i gdy przyjdzie pora zostanę pierwszym greckokatolickim Ironksiędzem :).
- Red.: Życzymy powodzenia i wytrwałości w przygotowaniach oraz sukcesów w zawodach.
- Ks. P.: Dziękuję i do zobaczenia na trasach biegowych, pływackich i rowerowych oraz w parafii u św. Mikołaja.
Zapraszamy do obserwowania ks. Pawła w mediach społecznościowych na Facebooku oraz Instagramie #zonatyksiadz